FIRMOWA WIGILIA - O CZYM ROZMAWIAĆ?

Kiedy wchodząc do pracy widzisz zamkniętego w sobie i w swoim pokoju gościa, który jest Twoim szefem, i z którym rozmawiasz minutę tylko z okazji bożonarodzeniowego śledzika, ten tekst jest dla Ciebie. Jeśli sam jesteś tym gościem - to przestań śledzić, co Twoi dwudziestokilkuletni pracownicy robią właśnie na fejsbuku, wyjdź ze swojej kanciapy i zalajkuj ich posty w świecie rzeczywistym, nawet jeśli nie wiesz, co to ten fejsbuk? Rozmowa poza fejsbukiem o tym, co dzieje się na nim, to kopalnia tematów i świetny sposób na poznanie swoich pracowników i swojego przełożonego. 
Wigilie pracowe w niejednej firmie już się zaczęły. Z tego co piszecie i opowiadacie, takie imprezy firmowe, na których dwa albo trzy pokolenia pracowników muszą zjeść śledzika i napić się do towarzystwa, to dla każdej ze stron masakra. Starsi wiekiem i stażem nie wiedząc, co powiedzieć, mówią zazwyczaj o pracy. A młodsi - biorą dwie dokładki i po angielsku oddalają się, żeby czasem nie powiedzieć czegoś głupiego.

Lekarstwem jest fejsbuk i inne media społecznościowe, na których pokolenia i rzeczywistości mieszają się. Bo tutaj można pogadać i o jedzeniu, które właśnie pojawiło się na stole, poście, który był wrzucony kilka dni temu, ale wciąż intryguje, o ostatnim wydarzeniu, w którym ktoś brał udział, czy o opinii jaką wyraził, a która wydała nam się fajna. Czyli tak naprawdę o wszystkim, co jest dla nas na tyle ważne, żeby się tym podzielić.

Ale co zrobić, jeśli mimo wszystko boimy się otworzyć buzię? Najstarszym i wciąż najlepszym sposobem zaczepienia drugiej osoby, jest powiedzenie jej komplementu. Za fejsbuka można szefa pochwalić, bo choć w życiu się do tego nie przyzna, to nie jego bajka. Bez niej jednak byłby całkiem odcięty od informacji. Komplement dla przełożonego za coś, co ten opublikował na swoim łolu, to z ust dwudziestokilkulatka prawie to samo, co premia kwartalna za zadanie, które miało z założenia nie wyjść. I w drugą stronę - uwaga przełożonego, skierowana na coś, czym i tak jego pracownicy chwalą się publicznie, to cudowny pierwszy krok, żeby poczuli się nie jak cyferki z eksela, tylko jak ludzie ciekawi na tyle, żeby podglądać ich łole.

A co, jeśli nadal, mimo całej masy tematów, boimy się otworzyć usta? Wypróbujmy stary sposób speców od szkoleń medialnych - czyli wyobrażenie sobie osoby z którą właśnie rozmawiamy nago albo w piżamie w czerwone mikołaje. Sprawdziłam to sama na 99% moich szefów i innych osób, które mnie w pracy paraliżowały. I uwierzcie mi - działa!