FIRMOWA WIGILIA - O CZYM ROZMAWIAĆ?

Kiedy wchodząc do pracy widzisz zamkniętego w sobie i w swoim pokoju gościa, który jest Twoim szefem, i z którym rozmawiasz minutę tylko z okazji bożonarodzeniowego śledzika, ten tekst jest dla Ciebie. Jeśli sam jesteś tym gościem - to przestań śledzić, co Twoi dwudziestokilkuletni pracownicy robią właśnie na fejsbuku, wyjdź ze swojej kanciapy i zalajkuj ich posty w świecie rzeczywistym, nawet jeśli nie wiesz, co to ten fejsbuk? Rozmowa poza fejsbukiem o tym, co dzieje się na nim, to kopalnia tematów i świetny sposób na poznanie swoich pracowników i swojego przełożonego. 
Wigilie pracowe w niejednej firmie już się zaczęły. Z tego co piszecie i opowiadacie, takie imprezy firmowe, na których dwa albo trzy pokolenia pracowników muszą zjeść śledzika i napić się do towarzystwa, to dla każdej ze stron masakra. Starsi wiekiem i stażem nie wiedząc, co powiedzieć, mówią zazwyczaj o pracy. A młodsi - biorą dwie dokładki i po angielsku oddalają się, żeby czasem nie powiedzieć czegoś głupiego.

Lekarstwem jest fejsbuk i inne media społecznościowe, na których pokolenia i rzeczywistości mieszają się. Bo tutaj można pogadać i o jedzeniu, które właśnie pojawiło się na stole, poście, który był wrzucony kilka dni temu, ale wciąż intryguje, o ostatnim wydarzeniu, w którym ktoś brał udział, czy o opinii jaką wyraził, a która wydała nam się fajna. Czyli tak naprawdę o wszystkim, co jest dla nas na tyle ważne, żeby się tym podzielić.

Ale co zrobić, jeśli mimo wszystko boimy się otworzyć buzię? Najstarszym i wciąż najlepszym sposobem zaczepienia drugiej osoby, jest powiedzenie jej komplementu. Za fejsbuka można szefa pochwalić, bo choć w życiu się do tego nie przyzna, to nie jego bajka. Bez niej jednak byłby całkiem odcięty od informacji. Komplement dla przełożonego za coś, co ten opublikował na swoim łolu, to z ust dwudziestokilkulatka prawie to samo, co premia kwartalna za zadanie, które miało z założenia nie wyjść. I w drugą stronę - uwaga przełożonego, skierowana na coś, czym i tak jego pracownicy chwalą się publicznie, to cudowny pierwszy krok, żeby poczuli się nie jak cyferki z eksela, tylko jak ludzie ciekawi na tyle, żeby podglądać ich łole.

A co, jeśli nadal, mimo całej masy tematów, boimy się otworzyć usta? Wypróbujmy stary sposób speców od szkoleń medialnych - czyli wyobrażenie sobie osoby z którą właśnie rozmawiamy nago albo w piżamie w czerwone mikołaje. Sprawdziłam to sama na 99% moich szefów i innych osób, które mnie w pracy paraliżowały. I uwierzcie mi - działa!

ZMIANA PRACY - O CO PYTAĆ?


Coraz większe znaczenie ma dla Was gdzie pracujecie, a nie co robicie. Bo prawda jest taka, że praca w biurze wszędzie wygląda tak samo, tak samo jak w zakładzie fryzjerskim, na budowie, czy w sklepie. Gdzie - oznacza nie tylko miejsce i to, czy jest ono ładne. Wiadomo przecież, że nikogo z Was nie będzie bawiło siedzenie w piwnicy, zerkając na cieknący sufit i obdrapane ściany. Liczy się: jakie to miejsce jest, jaką ma kulturę. I co najważniejsze, czy Wy do tej kultury pasujecie? Bo to od niej, a nie od pensji, stanowiska, wpływów zależą wasz zawodowy rozwój i zadowolenie.



Jak sprawdzić kulturę firmy, w której nigdy nie pracowaliście? Bardzo łatwo - odpowiadając sobie na pytanie, czym ta firma różni się od innych. I co takiego się w niej wydarza, czego nie ma nigdzie indziej? Z reguły jest tak, że pracownicy, którym zadaje się to pytanie są zadziwiająco zgodni. To dobry znak, bo świadczy o tym, że wartości w tej firmie i sposób traktowania ludzi jest dla wszystkich jasny. Gorzej z pracodawcami -

Jak wykorzystać tę wiedzę starając się o pracę, albo myśląc o jej zmianie? Są takie 4 magiczne pytania, które warto zadać sobie samemu lub w przypadku rekrutacji - na rozmowie o pracę. Gwarantuję, że zaskoczycie nimi niejednego rekrutera, sami też zobaczycie, że wielu pracodawców będzie unikało odpowiedzi, co powinno Wam dać do myślenia.

1. Czy prezes firmy jest ludzki? - pamiętacie niekończące się dywagacje o Stevie Jobsie? Czy był narcyzem wymagającym specjalnego traktowania, krzyczącym na pracowników, czy liderem, który sprawiał że się rozwijali. No właśnie - a jak będzie traktował Was Wasz przyszły szef? Czy jak trzeba, będzie sprzedawał z Wami pomidory albo dzwonił do klientów? Jak się odnosi do swoich podwładnych? Czy jest do niego dostęp, czy jak szczeżuja zamyka się w pokoju?

2. Czy pracownik na najniższym stanowisku, który dopiero co zaczyna pracę, może dostać się w tej firmie na sam szczyt? Czy sekretarka może awansować? Czy tak, jak np. Jim Ziemer operator dźwigu towarowego w Harley Davidson, można zostać prezesem? Wiadomo, że nikt Wam z góry tego nie obieca - ale przynajmniej dowiecie się, jak wygląda ścieżka kariery i awanse.

3. Czy mogę zostać łatwo zwolniony? - w jakiej sytuacji jest firma, czy jeśli straci klientów, Wy stracicie też pracę? Coraz częściej zdarza się, że firmy zatrudniają w momencie, kiedy np. zdobędą projekt. Zastanawialiście się, co stanie się z tymi ludźmi, jak np. po pół roku klient od tego projektu się rozmyśli? Chcecie być na ich miejscu?

4. Jak się reaguje na popełnianie błędów? Są firmy, gdzie pracownicy są zwalniani za błędy. Ale są też takie, jak np. IBM czy Google, gdzie błąd świadczy o tym, że pracownicy mają szansę się uczyć. Bez błędów i uczenia się na nich nie byłoby postępu. A w firmie od razu robi się luźniej, jak nikt nikomu nie obcina głowy.

Co zrobić, kiedy nie macie okazji zadać tych pytań? Sprawdźcie, jak ludzie pracujący w danej firmie o niej mówią (często jest to żargon korporacyjny), jak dekorują swoje stanowiska pracy, i jak zachowują się w stosunku do swoich kolegów (np. czy robią sobie z nich fajne żarty). Gdzie to sprawdzić? Na profilach społecznościowych firmy (warto je poczytać kilka miesięcy wstecz) i na profilach ludzi, którzy w niej pracują - np. czy często komentują coś siedząc w firmie, jakim językiem i w jakim stylu? A może w ogóle nie wypowiadają się o pracy, a w zamian wylewają jad na portalach oceniających pracodawców. Obojętnie jakie uzyskacie odpowiedzi, wasze przyszłe życie pracowe, może na nich tylko zyskać.

TWÓJ PRACODAWCA CIĘ PODGLĄDA

Czy wiecie, że w momencie kiedy przekraczacie drzwi do biura, tak naprawdę kończy się Wasza osobista wolność? Jeśli Wasza firma jest fair już pierwszego dnia w pracy daje Wam do podpisania dokument, w którym dowiadujecie się, jak będziecie podglądani. Jak się jednak domyślacie, o większości przypadków śledzenia Was przez pracodawcę, nigdy się nie dowiecie. 



Na czym polega podglądanie? Na czytaniu Waszych maili, patrzeniu na jakie strony www wchodzicie i co oglądacie w sieci, ile czasu tracicie na picie kawy (kamera w komputerze i w kuchni). Co jednak, jeśli firma zaczyna obserwować co robicie po godzinach na służbowym laptopie czy telefonie, jak zachowujecie się i co piszecie w portalach społecznościowych? Podglądanie pracowników coraz częściej zaczyna się przenosić z biura do ich domów, a konsekwencje prywatnych zachowań mogą mieć wpływ na to, jak będziecie traktowani w pracy.

3 najważniejsze rzeczy, na które warto uważać:

Monitorowanie Waszych aktywności w mediach społecznościowych, zwłaszcza, kiedy zapraszacie na swoje profile kolegów z pracy i szefa. Warto pomyśleć tutaj o dwóch rzeczach - treściach, których nie chcecie pokazywać wszystkim oraz o Waszych komentarzach na temat pracy. Coraz więcej firm prosi o podpisanie klauzuli, że nie będziecie się wypowiadali o swojej pracy w mediach społecznościowych, albo możecie się wypowiadać, ale w ściśle określonych ramach. Naruszenie tej klauzuli może Was kosztować nie tylko niemiłą rozmowę, ale w skrajnych przypadkach nawet wyrzucenie z pracy.  

Podglądanie i analizowanie Waszej pracy - i to już nie tylko, o której godzinie przychodzicie do biura, i o której wychodzicie. Współcześni pracodawcy za pomocą kamer i specjalnych aplikacji zainstalowanych na Waszych kompach i komórkach wiedzą jak pracujecie, czy jest to efektywne, kiedy robicie sobie przerwy i ile one trwają, a nawet, jak traktujecie klientów, kiedy chodzicie z nimi na spotkania. Znam firmę, która monitoruje swoich reprezentantów handlowych za pomocą GPS w telefonie komórkowym, co pozwala określać, czy efektywnie wykorzystują swój czas, i czy rzeczywiście jeżdżą na spotkania, które raportują. Dlatego zanim zachwycicie się wymarzoną służbową komórką czy samochodem, upewnijcie się, czy możecie z niej korzystać prywatnie i na jakich zasadach.

Monitoring tego, co robicie na swoich komputerach, zwłaszcza gdy są wątpliwości co do czasu, który poświęcacie na pracę. Używacie służbowego laptopa do przeglądania Facebooka, oglądania klipów na YouTube, czy zapisania się do fryzjera? Piszecie prywatne maile? Bądźcie pewni, że Wasz pracodawca może to wszystko przeczytać i zobaczyć. Co więcej, może także przejąć Wasze hasła dostępu do kont bankowych, portali społecznościowych i skrzynek pocztowych. 


Jedna z moich koleżanek, pracująca w dużej, międzynarodowej korporacji straciła pracę, bo ... szukała ogłoszeń o pracę w godzinach pracy na służbowym ipadzie. Dlatego jeśli decydujecie się na pracę w firmie, którą stać na podglądanie Was przez 24 godziny, warto od samego początku robić to świadomie. I nie dziwić się, jeśli zostaniecie przyłapani na gorącym uczynku.

KIEDY REKRUTER MILCZY

Wiele osób napisało mi, żeby koniecznie napisać o braku informacji zwrotnej od rekruterów. Coraz częściej nie wiecie, czy dostaliście pracę, czy nie? Jak dalej będzie wyglądał proces rekrutacji? Dlaczego Was nie zatrudnili. Rekordzista czekał na tzw. feedback od jednej z korporacji ponad 8 miesięcy. A co gorsze, wcale się o niego nie upomniał.


Skoro już poświęciliście kilka godzin na przygotowanie się do rozmowy o pracę, odpowiednie ubranie się, stanie w korkach, czekanie na spóźnionego rekrutera i wreszcie odbycie samej rozmowy, informacja o tym, czy przeszliście do kolejnego etapu, albo czy z Was rezygnują, po prostu Wam się należy. A wymijanie się brakiem czasu, zakazem wewnętrznym, braniem wiedzy na temat powodów odrzucenia, bo w procesie brało udział kilku rekruterów, to wymówki, na których słuchanie szanujący się kandydat nie powinien sobie pozwalać. Dlaczego? Bo każda rekrutacja to kolejny krok w poznawaniu siebie samego. I bez znaczenia, czy zdobyliście upragnioną pracę, czy nie - macie szansę dowiedzieć się o sobie czegoś ciekawego.

Jak więc pytać o informację zwrotną? To co jest pewne - rekruterzy nie lubią maili na dużym poziomie ogólności - czyli "chciałbym prosić o informację zwrotną", pytania o to, w czym osoba, która dostała pracę była od Was lepsza oraz mówienia im, że kolejna firma nie poznała się na Waszym talencie. 

Im bardziej konkretnie, grzecznie i otwarcie się zapytacie tym lepiej. Np. podczas naszego spotkania odniosłam wrażenie, że szukacie kogoś, kto ma doświadczenie w branży chemicznej, o czym nie wspominaliście w ogłoszeniu. Czy brak doświadczenia w tym zakresie był powodem odrzucenia mojej kandydatury?

Czy z Pani doświadczenia wynika, że moje oczekiwania finansowe były za wysokie? Bardzo zależy mi na wiedzy, jakie są widełki na podobnych stanowiskach?

Na rozmowie dużą uwagę przywiązywała Pani do moich pasji. Czy szukaliście do tego zespołu kogoś, kto będzie go uzupełniał o nowe pasje, czy będzie miał takie same, jak inni członkowie?


Jeśli rekruter nie odzywa się do Was dłużej niż tydzień (i nie podał, że odezwie się w czasie dłuższym), spokojnie możecie do niego zadzwonić lub napisać. Paradoksalnie brak nawet najprostszej informacji zwrotnej świadczy źle o pracodawcy. Coraz więcej firm wiedząc o tym, korzysta ze specjalnych programów do wysyłania feedbacku. Niby nie fajnie być potraktowanym przez maszynę, ale przynajmniej po takim automatycznym mailu wiecie na czym stoicie. I co z tym fantem zrobić.

REKRUTACJA DO BANI

Bardzo często spotykam się z sytuacją, kiedy osoba, która przyszła na rekrutację pogrąża się już w pierwszych 15 minutach, zanim jeszcze przejdziemy do meritum sprawy. A szkoda, bo często mam przed sobą super ludzi z bardzo fajnym cv, którzy nadawaliby się do mojej firmy. Ale ... no właśnie - ale już na samym początku rozmowy powiedzieli coś, co skreśla ich z kolejnego etapu rekrutacji. Wśród wielu tekstów, które zabiją każdą rozmowę o pracę i zniechęcą większość rekruterów, trzy zasługują na szczególną uwagę.

1. Mówienie rzeczy niestosownych do sytuacji i obraźliwych
Niby jest to oczywiste, ale zdarza się ciągle. Dlaczego? Bo wielu z Was wydaje się, że na rozmowie o pracę możecie być sobą, rzucić niecenzuralny żart z podtekstem religijnym, politycznym lub szowinistycznym, czy uwagę, która byłaby super, ale nie w warunkach formalnych i podczas pierwszego spotkania. Jak temu zapobiec? Wyobraźcie sobie, czy to samo powiedzielibyście na obiedzie u swojej babci? Nie - to macie jasność. 

Statystyki dają Wam 50% szans, że osoba, która Was rekrutuje ma taki sam pogląd jak Wasz. Co jednak, jeśli nie ma? Wtedy właśnie Wasza rozmowa dobiegnie końca, niezależnie od tego, jak świetne macie cv.

2. Zdecydowałam/em się przyjść, żeby zobaczyć, co macie do zaoferowania
To trochę tak, jakbyście powiedzieli dziewczynie/ chłopakowi, z którym się spotykacie, że widujecie się z nią/ z nim, bo nie macie lepszej opcji. Rekruterzy chcą w czasie spotkania z Wami poczuć pasję i zaangażowanie. Dzięki temu, że zarazicie ich swoim entuzjazmem są często gotowi przymknąć oko na błędy i niedostatki w cv. 

3. Moja ostania praca była straszna!/ Mój szef był okropny
Wiadomo, że każdy miał różnych szefów, lepszych i gorszych. Istnieją toksyczne miejsca pracy, w których nie zwraca się uwagi na ludzi, a liczy się tylko zysk. Zdarza się ... 

Ale od dojrzałego pracownika oczekuje się, że sobie z tym potrafi poradzić. Mówienie źle o swoim przełożonym, to tak, jak najedzenie się przed pójściem na siłownię. Można - ale po co? Może to doprowadzić do całej serii kolejnych pytań, na które wcale nie będziecie mieli ochoty odpowiadać, albo odpowiecie tak, że się pogrążycie. 

Na rozmowie o pracę najlepiej wyrażać się pozytywnie, a przemilczeć rzeczy, które Wam się nie podobały w poprzednim miejscu pracy. W końcu, gdyby było takie idealne, nie chcielibyście go zmienić. Rekruter to rozumie, i nierzadko zadając pytania o przeszłość, chce sprawdzić Waszą dojrzałość i klasę.





BOJKOT PANA KANAPKI

#wizerunekWpracy #słoiki #PanKanapka

Kanapki kupuje około 7 procent populacji pracowników biur. Są niejadalne, czy tylko tyle osób na nie stać? Nie - w coraz większej ilości miejsc pracy codzienne kupowanie gotowego jedzenia świadczy o niedbaniu o swoje zdrowie, lenistwie oraz braku polotu. Ale przede wszystkim o wyrzucaniu pieniędzy w błoto. Pytanie, czy komuś na takim wizerunku zależy?


Kiedy dwadzieścia lat temu idea Pana Kanapki wchodziła do Polski, pracownicy w białych kołnierzykach ze wszystkich rodzajów firm, zwłaszcza tych mieszczących się w centrum miasta i wielkich kompleksach biznesowych, zachłysnęli się jedzeniem na wynos przynoszonym im praktycznie na biurko. Kupowanie go stało się symbolem tego, jak ciężko pracują, (w oczach ich szefa, ktoś kto nie ma czasu gotować, na pewno poświęca swój wolny czas na pracę) i jak dużo zarabiają (niejednokrotnie posiłki na wynos stanowią ¼ pensji, zwłaszcza w przypadku pierwszej pracy i niższych stanowisk). A wspólne jedzenie i przesiadywanie w kuchni decydowało o tym, czy byli mniej czy bardziej lubiani.

Dzisiaj kuchnia to dalej jedno z najważniejszych towarzysko pomieszczeń w każdym biurze. Tutaj plotujecie, tutaj rodzą się najlepsze pomysły, tutaj wreszcie dzielicie się jedzeniem. Bo w coraz większej ilości firm pojawia się moda na gotowanie w domu i wymienianie się z innymi tym, co się ugotowało. Znam firmy, w których ludzie gotują rotacyjnie. Np. jeśli jest 20 pracowników, każdy z nich gotuje coś raz w miesiącu. Pan Kanapka, jedzony przy własnym biurku, to coraz częściej opcja rezerwowa i stosowana tylko wtedy, kiedy naprawdę nikomu w biurze nie chciało się stać przy garach. 

Wiele osób, z którymi rozmawiałam uważa, że w świecie, w którym akceptowany przez innych wizerunek determinuje całe Wasze życie, codzienne kupowanie gotowego jedzenia bardziej niż cokolwiek innego obnaża kompleksy. Pokazuje, że nie jesteście z dużego miasta, nie znacie jego zasad i mód, że za wszelką cenę chcecie zlać się z tłumem i robić to, co on. "Ludzie bez kompleksów pakują do pudełka schabowego z niedzieli albo po prostu gotują zupę, wlewają ją w litrowy słoik, wstawiają do pracowej lodówki i jedzą przez 3 kolejne dni, denerwując kolegów rozchodzącym się aromatem babcinej pomidorówki" - podsumowała  moja koleżanka pracująca na wysokim stanowisku z firmie konsultingowej. 


I trudno się z tym nie zgodzić. Bo czy wydawanie jednej czwartej pensji na "rarytasy" od Pana Kanapki, tylko po to, żeby robić to co inni i udowodnić, że jesteście bardziej biurowi od spinacza, jest warte nadszarpnięcia zdrowia i własnej indywidualności?  

CZY FOTA Z RĄSI NADAJE SIĘ DO CV?




Nie ma się co oszukiwać - co drugie zdjęcie w cv jest tzw. słitfocią z rąsi. Drugie 50% to nadal zdjęcia legitymacyjne, z dowodu osobistego lub paszportu, na których wygląda się na terrorystę. Z dwojga złego wolę selfie. Bo wbrew pozorom i zarzutom tradycjonalistów bardzo dużo mówi o osobie, która na nim jest:
  • czy potrafi się sprzedać?
  • czy jest świadoma swojego wizerunku i oczekiwań co do niego?
  • czy jest kreatywna? - wiadomo, że zrobienie profesjonalnej sesji zdjęciowej kosztuje i nie każdego, zwłaszcza zaczynającego pracę na to stać.
Jeśli selfie jest robione z głową, pod konkretnego pracodawcę i konkretne ogłoszenie (a takie powinno być każde cv), to nie ma w nim złego. Selfie z wakacji, w stroju kąpielowym, przy browarze, z innymi ludźmi, w sytuacjach nieformalnych - z założenia się do cv nie nadają. A ktoś, kto tego nie rozumie, szybko roboty nie znajdzie.    


Co zrobić, żeby fota z rąsi nie narobiła Wam wstydu i co najważniejsze, otworzyła drzwi do dalszych etapów rekrutacji? 

Zadajcie sobie pytanie, czy gdyby znalazła się ona na billboardzie wiszącym przed domem Waszej babci, nie mielibyście z tym problemu? 

Nie? To zadbajcie jeszcze o kilka szczegółów, a z dużym prawdopodobieństwem Wasze zdjęcie przyciągnie uwagę i zrobi dużo dobrej, wizerunkowej roboty, której finałem będzie zaproszenie na rozmowę.  
  1. Zwróć uwagę na światło - najlepsze jest naturalne, takie które pada z okna na Twoją twarz. Dlatego warto tak pokręcić się z telefonem, żeby uchwycić moment, w którym jesteś najlepiej oświetlony.
  2. Fotografuj twarz i ramiona, zdjęcie całej sylwetki to duża gimnastyka, poza tym w cv przyjęło się zamieszczać tylko zdjęcia głowy.
  3. Ubierz się tak, jak chciałbyś być odbierany. Generalnie im prościej, tym lepiej. Dla ułatwienia możesz się ubrać tak, jak będziesz wyglądał na rozmowie kwalifikacyjnej. Świetnie sprawdzają się gładkie kolory, jeśli Twoja przyszła praca będzie wymagać chodzenia w garniturze - to wiadomo - koszula i marynarka. 
  4. Ułóż włosy i pomaluj się (uwaga: panowie mogą się też przypudrować - żeby nie świecić się na zdjęciu) - tutaj znowu obowiązuje zasada, im mniej tym lepiej. 
  5. Rób zdjęcie, kiedy jesteś w dobrym nastroju, bo emocje widać. Najlepiej wychodzą selfie robione rano, przed wyjściem z domu, kiedy jesteśmy ubrani, pomalowani i wypoczęci po nocy. Dziubki i miny warto zostawić na inną okazję, w cv będą wyglądały słabo.
  6. Uważaj z filtrami - bo często zdarza się, że przyszły pracodawca nie będzie Cię w stanie rozpoznać na zdjęciu. Wyjątek stanowi filtr czarno - biały. Takie zdjęcia, z racji tego, że jest ich stosunkowo mało, nadal przykuwają uwagę.

99% pewności?
Jeśli chcecie być absolutnie pewni, czy na swoim zdjęciu wyglądacie kompetentnie, zawsze możecie wrzucić je do wynalazku https://www.photofeeler.com. To w dużym skrócie taki podpowiadacz tego, jak jesteście odbierani. Dla jednych ma sens, dla innych nie - ale zawsze to jakaś dodatkowa informacja zwrotna, jeśli wstydzicie się zapytać bliskich albo nie macie na to czasu. Powodzenia! 


WYPRÓBUJ SOBIE PRACĘ

#dzieńpróbny #nowapraca #rekrutacja

Trzy pierwsze miesiące w nowej robocie (tzw. okres próbny), to nie tylko bycie testowanym przez przyszłego pracodawcę. To przede wszystkim możliwość sprawdzenia na własnej skórze, czy zmieniając pracę nie wpadniecie z deszczu pod rynnę. Jak sprawdzić, czy praca Wam się podoba nie tracąc trzech miesięcy? Najlepiej poprosić przyszłego pracodawcę o dzień próbny. I poczuć się w tej nowej pracy. Albo się w niej nie poczuć, i od razu szukać innej. 



To, co firmy opowiadają Wam na rozmowach rekrutacyjnych, kiedy już wpadniecie im w oko, często po rozpoczęciu pracy, okazuje się wyłącznie piarem. I nie mówię tu tylko o tym, czym macie się zajmować, i na czym Wasza praca ma polegać. Ale przede wszystkim o atmosferze (według szefa/ rekrutera jest świetna, a w rzeczywistości każdy na każdego plotkuje) i zwyczajach panujących w firmie (np. nie ma pieniędzy, więc trzeba przynosić własny papier toaletowy i herbatę). 

Obejrzyjcie też koniecznie pokój, w którym będziecie siedzieć i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy bez kręcenia nosem wytrzymacie na nim od dziewiątej do piątej. Znam firmy, które mają super pomieszczenia reprezentacyjne, wywołujące efekt WOW! sale konferencyjne, w których odbywają się rekrutacje ... A potem otumanionych blichtrem pierwszego wrażenia świeżych pracowników sadza się na niewygodnych krzesłach, w pomieszczeniach bez okien, w których oczy łzawią im z samotności, braku światła i z żalu, że podjęli głupią decyzję.

Poprosić o wycieczkę po biurze, albo jeszcze lepiej o dzień próbny, można w kolejnym zdaniu, zaraz po tym, jak ucieszycie się, że to właśnie Was wybrali. Poza pracą dla wywiadu i dostępem do strategicznych tajemnic, ciężko wyobrazić sobie powód, dla którego firma miałaby się na coś takiego nie zgodzić. Z jej strony wygląda to w końcu tak, że poświęciła dużo czasu (i często pieniędzy) na znalezienie Was i przekonanie do siebie. Stąd zależy jej, żebyście zostali jak najdłużej.

Większości świeżo upieczonych pracowników wydaje się, że jakoś to będzie. Że trzeba się dotrzeć w nowym miejscu. Że skoro płacą, a pracę mieć trzeba i trudno ją zdobyć, to trzeba zacisnąć zęby i robić co każą. Pytanie tylko, ile z tymi zaciśniętymi zębami wytrzymacie? I co z tego będziecie mieć? Bo jeśli szukacie miejsca, w którym będziecie się dobrze czuli, a nie tylko takiego, które wpiszecie do cv (co po zrezygnowaniu z niego po kilku miesiącach i tak będzie wyglądało w cv słabo), spędzenie w nim kilku godzin i zwykłe podglądanie co się dzieje, wydaje się być niewielką stratą czasu.

Wyjazd integracyjny - jechać, nie jechać?

#wyjazdintegracyjny

Dla większości dwudziestokilkulatków spędzenie w pracy 8-10 godzin to już zaawansowana integracja. A dobrowolna perspektywa oglądania kolegów z roboty przez weekend, nawet jeśli w nagrodę jest darmowy alkohol i jedzenie, to wyrzeczenie tej samej rangi, co proszony obiad u znienawidzonej ciotki. Z drugiej strony większość 40 i 50-latków nie wyobraża sobie powiedzenia szefowi, że nie weźmie udziału w wyjeździe integracyjnym. Przez lata wmawiano im, że firma w nich w ten sposób inwestuje, a chodzenie z byłymi żołnierzami po parku linowym i strzelanie z kapiszonów, to najlepszy sposób zintegrowania się ze znienawidzonym kolegą zza biurka. Odmowa i kręcenie nosem, często wiązałaby się z szybką zmianą pracy, a jak się ma swoje lata, to o nową robotę nie tak łatwo. 

Skoro powoduje to tak wiele dyskomfortu, dlaczego tak niewiele osób zadaje sobie pytanie, czy w ogóle jechać na wyjazd integracyjny? Choć brzmi to nieprawdopodobnie, nie ma takiej siły, która kazałaby Wam spędzać weekendy w pracy, choćby ta praca przeniosła się do pięciogwiazdkowego hotelu nad jeziorem.

Znam szefów, którzy pytają się swoich pracowników, czy Ci chcą się pobawić i wspólnie wyjechać. Znam pracowników, którzy się chętnie na to godzą. Ale znam też takich, dla których spędzenie weekendu poza domem z bandą w sumie obcych ludzi to największa trauma, jaka im się może przydarzyć. Bo lubią być sami ze sobą, nienawidzą tłumów, a prywatność to dla nich coś więcej niż niezapraszanie kolegów z pracy na fejsbuka. 

Czasy, kiedy coś trzeba robić, bo tak wypada, mijają bezpowrotnie. Jeśli nie macie ochoty się integrować, po prostu o tym powiedzcie. Jeśli boicie się sami wyjść przed szereg, zbierzcie innych, którzy wolą spędzać noc w własnym łóżku i wspólnymi siłami wyperswadujcie ten pomysł przełożonemu. Albo zaproponujcie mu coś, na co naprawdę, jako grupa, macie ochotę. Znam niejednego szefa, który ucieszył się, że jego zespół definitywnie odmawia picia z nim wódki w hotelu za miastem. Bo choć rzadko myślicie w tę stronę - często jest tak, że to właśnie Wasz statusiowały szef jest tą osobą wśród Was, która najbardziej nienawidzi integracji. 



Podstawowe błędy w CV - co najmniej dwa z nich masz w swoim

#wyróżnijsięcv #jaknapisaćcv #profesjonalnecv

Im niższe stanowisko i wymagania, tym więcej osób na nie aplikuje. W ciągu pierwszych 24 godzin firmy potrafią dostać ponad 800 ofert na fuchę recepcjonistki, kierowcy czy sprzedawcy. Co zrobić, żeby się z tego tłumu wyróżnić i zostać w ogóle zaproszonym na rozmowę? Jest na to kilka banalnych sztuczek, których stosowanie sprawi, że zostaniecie zauważeni.



DOPASUJ CV DO OGŁOSZENIA NA KTÓRE APLIKUJESZ
Przede wszystkim dokładnie czytajcie ogłoszenia o pracę i dopasowujcie do nich za każdym razem swoje cv. Niekiedy wystarczy użyć tego samego sformułowania co w ogłoszeniu, a na wyższe stanowiska napisać to samo, ale innymi słowami. Każdorazowo wyrzucajcie też ze swojego bio te elementy, które w żaden sposób nie są adekwatne do stanowiska, na które aplikujecie (np. praktyki, które odbyliście 10 lat temu, praca w innym zawodzie).

NIECH TWOJE CV KTOŚ PRZECZYTA
W co drugim cv pojawiają się błędy językowe i ortograficzne. Tych pierwszych najlepiej uniknąć stosując zasadę 4 oczu – tzn. dać swoje cv do przeczytania komuś innemu. Tych drugich – wystarczy ustawić w edytorze tekstów sprawdzanie pisowni, a jeśli nie jesteście pewni jakiegoś wyrazu, wpisać go do Googla i zobaczyć, jaka jest jego poprawna pisownia.

MIEJ SUPER FOTĘ
To, co jednak zwraca największą uwagę rekruterów to zdjęcia. W kulturach anglosaskich ze względu na polityczną poprawność i założenie, że liczą się kompetencje, a nie wygląd, do cv zdjęć się nie wkleja. W Polsce choć nikt tego Wam głośno nie powie, cv bez zdjęcia jest uważane za podejrzane, zwłaszcza kiedy dotyczy stanowisk, w których wygląd ma znaczenie. Jedynymi osobami, które mogą pozwolić sobie na cv bez zdjęcia są wysocy rangą menadżerowie i osoby funkcjonujące w przestrzeni publicznej. Łatwo bowiem sprawdzić jak wyglądają. 

Za zdjęcie do cv warto zapłacić i warto się do niego przygotować. Bo tak, jak większość z Was, pracodawcy patrzą i myślą oczami. Jeśli będą mieli do wyboru zdjęcie zadbanej, uśmiechniętej dziewczyny i uczesanej w niedbały kucyk licealistki – zgadnijcie, które wybiorą. Pod żadnym pozorem nie dawajcie też zdjęć z wakacji, czy zdjęć na których nie jesteście sami. Facet w otoczeniu kilku kobiet wysyłający cv do firmy sprzedażowej może się tylko ośmieszyć, (ale w klubie chippendales – może się to spodobać). Nie dawajcie też zdjęć z legitymacji, dowodu osobistego, prawa jazdy, a już zwłaszcza z paszportu – bo większość z nas wygląda na nich na terrorystę. Zapomnijcie też o tym samym zdjęciu, które macie na fejsbuku czy innych portalach społecznościowych. Wyjątkiem jest tu LinkedIn, gdzie warto mieć, podobnie jak w cv, profesjonalnie wykonane zdjęcie, na którym wyglądacie na godnych zaufania ludzi. To, jakie zdjęcie wybierzecie zależy też od rodzaju stanowiska, na które aplikujecie i rodzaju pracy. Wiadomo, że na więcej można sobie pozwolić w agencji reklamowej, a na kompletną nudę i polityczną poprawność w cv, które wysyłacie do banku.

POSTAW NA WYRÓŻNIAJĄCĄ SIĘ GRAFIKĘ
To czy Wasze cv jest ładne czy brzydkie – to już sprawa gustu. Ważne, żeby było zauważalne wśród kilku tysięcy innych, było czytelne i zawierało informacje, których szuka pracodawca, czyli: 

  • kim jesteście
  • co Was interesuje
  • w którą stronę się chcecie rozwijać
  • co dotychczas zrobiliście zawodowo
  • I co najważniejsze – co ten pracodawca będzie miał z tego, że Was zatrudni?


Jesteście pewni, że macie je wszystkie u siebie?

A jeśli zależy Wam na graficznym podrasowaniu tego i owego, pomóżcie sobie np. darmowym programem graficznym Canva: wzory cv do edycji

Poniżej znajdziecie kilka wzorów cv, których możecie tam znaleźć i dowolnie edytować. 







Kłamstwa w CV

#kłamanieWcv #edycjaCV #prywatnośćWpracy



70% head hunterów, pań od HR, kadrowych coraz więcej czasu spędza na googlowaniu Was w sieci, podglądaniu na fejsbuku i innych portalach społecznościowych. 

Dlaczego? Bo dla nikogo nie jest już tajemnicą, że 44% dokumentów rekrutacyjnych to nieścisłości, kłamstewka i życiorysy tworzone od nowa. Brzmi znajomo:)?



Nowa praca - w co się ubrać?

#wcosięubrać #pierwszydzieńwpracy



Wielu z Was spędza sen z powiek to, jak wyglądacie TEGO pierwszego dnia. Na temat dress codu znajdziecie setki stron, które radzą co i jak. Ale nowa praca zwykle wiąże się z tym, że mało kto wie, jak się ma do niej ubrać. I nawet faceci stając przed szafą stwierdzają, że nie mają co na siebie włożyć.

Najczęściej zakładacie coś zachowawczego, w czym czujecie się i wyglądacie jakbyście szli na egzamin. Dlaczego? Bo myślicie, że tak wypada, że będziecie wyglądali na mądrzejszych, bardziej profesjonalnych. Stawiając na nudę modową nie dziwcie się jednak potem, że nowi koledzy nie chcą z Wami jeść obiadu, a kiedy wchodzicie do kuchni wszystkie rozmowy milkną.


O czym możesz porozmawiać z szefem?

#oczymrozmawiaćzszefem #smalltalk


Kiedy wchodząc do pracy widzisz zamkniętego w sobie i w swoim pokoju gościa, który jest Twoim szefem, i z którym rozmawiasz minutę tylko z okazji bożonarodzeniowego śledzika, ten tekst jest dla Ciebie. Jeśli sam jesteś tym gościem - to przestań śledzić, co Twoi dwudziestokilkuletni pracownicy robią właśnie na fejsbuku, wyjdź ze swojej kanciapy i zalajkuj ich posty w świecie rzeczywistym, nawet jeśli nie wiesz, co to ten fejsbuk? 


Szukasz pracy? Po prostu ją wymyśl!

#pracamarzeń #zawodyprzyszłości #bądźkreatywny

Wiedzieliście, że 60% najciekawszych i najlepiej płatnych prac kolejnego dziesięciolecia nie tylko nie została wynaleziona, ale nie jest jeszcze nazwana? Najbardziej niecierpliwi z Was, którzy w tym roku trzy razy zmienili robotę, wiedzą, że to, że dziś zajmujecie się jednym, wcale nie oznacza, że będziecie się tym zajmować za rok. Jedno jest jednak pewne - z łączenia umiejętności, którymi chwalicie się w tej chwili, za rok czy dwa powstanie nowy zawód.
Elastyczna kreatywność to ta, wyjątkowa cecha dzisiejszych dwudziestolatków, która najbardziej wkurza ich starszych kolegów i przełożonych. Nic dziwnego, bo tym którzy na wszystko musieli dłuuuuugo pracować, sama perspektywa, że z hobby, które do tego nie wydaje się za mądre, można zrobić pracę, utrzymać się na znośnym poziomie i mieć czas na przesiadywanie w kawiarni, po prostu sprawia ból.